-
Podpisała umowę i rozbiła namiot nad rzeką. Miała do pracy w bieszczadzkiej szkole jedną czarną spódnicę w kolorowe rybki
Moje pierwsze Bieszczady to były czary. Nie połoniny, tylko Tworylne. Dolina absolutna, opustoszała wieś z pasjonującą historią. To był koniec. Klamka zapadła. Każde wolne i wagary poświęcałam, żeby w te Bieszczady jechać. Nawet niedźwiedź pod chatką mnie nie odstraszył. W końcu on był u siebie, a ja przyjeżdżałam w gości.
1