-
Anna Pięta: W Warszawie jest spora presja na bycie idealnym. Akceptuję, że mam niedoskonałości
Anna Pięta: W Warszawie obowiązuje kult dobrego wyglądu. To miasto jest jak wybieg - gdy idę w niedzielę ulicą Francuską na Saskiej Kępie, mam ochotę powiedzieć: "Ej, wyluzujcie. Jest niedziela, ubierzcie się wygodnie, spuśćcie powietrze". -
Wolę mieć więcej zmarszczek i być wesołą staruszką, która sprawiała sobie w życiu przyjemność
Zuzanna Strzałkowska: Jako dziecko bardzo doceniałam, że mama nie pracuje. Do szóstego roku życia miałam ją tylko dla siebie. Rysowałyśmy, biegałyśmy po mokotowskich chaszczach, Baśka opalała się topless. Do dziś mam przed oczami obraz: siedzimy nad stawami w Królikarni, mama czyta, a ja biegnę do niej na złamanie karku z żabą w garści. Ta sielanka to najlepszy start w życie, jaki tylko mogłam otrzymać -
Gabriela Muskała: atrakcyjność, to nie uroda, lecz umysł. Poczucie humoru, empatia, inteligencja
Gabriela Muskała, aktorka, dramatopisarka: długo nie mogłam pogodzić się z tym, że wyglądam jak podlotek, jestem drobniutka i dziewczęca bardziej niż kobieca. Na egzaminach w szkole teatralnej słyszałam, że wyglądam, jakbym miała 12 lat, a oni potrzebują kobiet, a nie dzieci". -
Agnieszka Cegielska: Gdy widzę "poprawioną" kobietę na ulicy, mam ochotę ją przytulić. Dla mnie to oznaka braku miłości do samej siebie
Polki są piękne, ale niepotrzebnie majstrują przy twarzach. Hiszpanki, Francuzki potrafią starzenie się przekuć w zaletę - długie, siwe włosy, pogodzenie ze sobą, ze zmianami, które widać. Szpeci nas też trudność w przyjmowaniu komplementów - rzadko która Polka odpowiada na nie: "Dziękuję", a jeszcze rzadziej: "Wiem, dziękuję, doceniam, że to zauważyłaś/eś". Jesteśmy pozamykane z każdej strony
1