-
Ludzie mówili: "Izbica, Izbica, żydowska stolica". Ale jaka z niej stolica?
Jego matka nazywała się Fajga, ojciec Lejb, ale na ojca wszyscy wołali "Leon Goj", bo jadł trefne mięso, nie nosił chałatu i zadawał się z chrześcijanami. Miał sklep z wódką. Za to, że walczył u boku Piłsudskiego, dostał koncesję na sprzedaż alkoholu. Na szczęście Hersz Ber, dziadek Tojwiego, był prawdziwym Żydem. -
Sięgnął po pistolet. - Nie pamiętasz, jak obciąłeś dwa palce mojej matce, żeby jej zabrać pierścionki?
Chaim Korenfeld miał zniknąć, tymczasem wrócił do Izbicy. Nocami ludzie zamykali się teraz w domach i chowali najlepsze ubrania. Niektórzy nosili najgorsze łachy, żeby nie kusić złodziei. Ale Chaim nie był złodziejem. Przyjechał odnaleźć mężczyznę z blizną na twarzy. Nie pamiętał, jak się nazywa, ale był pewien, że nadal tu mieszka
1