Wychowałem się na "Rzeczpospolitej", wyjmowanej z teczki Taty, w czasach kiedy jeszcze było oczywiste, że strony ekonomiczne muszą być zielone, a "Plus" łososiowy. Zaczynałem w PAP-ie od zarywania nocy po LM, i w "Viva Futbol" (dziecko awansu kadry Engela na MŚ 2002), która miała epickie kolegia redakcyjne w kamienicach przy Sejmie. Potem 10 lat spędziłem w "Rzeczpospolitej", od 2013 pracuję w Sport.pl i życzę każdemu takich redakcji i takich ludzi. Nauczyłem się przez te wszystkie lata, że nie ma sportów nieważnych ani nudnych, są tylko nieciekawie opisane. Jestem szczęściarzem: od kiedy zostałem dziennikarzem, polscy piłkarze ciągle grają w jakichś wielkich turniejach, Polka na nartach wygrała wszystko, Polacy na większych nartach wygrali wszystko, Polak wygrał Grand Prix Formuły 1, Polka była w finale Wimbledonu, Polka wygrała Roland Garros, Polak pchając kulę dwa razy ograł wszystkich na igrzyskach, Polak został najlepszym napastnikiem świata. Nic, tylko pisać.