-
Zaiste, zaprawdę, pochylmy się. Ks. Jan uwielbiał kręcić bekę z nadętych słów
No i Kaczkowski odszedł na bok z facetem, usiedli na ławce i ksiądz coś mu mówił. Dosłownie widziałem, jak koleś się prostował. Bo jak usiedli, to wyglądał jak materac, z którego ktoś spuścił powietrze. A po dziesięciu minutach siedział prosto.
1